Ania przed wejściem do jedynego ocalałego bunkra. |
Jedziemy dalej mijamy
niewielki las i jesteśmy już na asfaltowej drodze - to Skrzynki,
niewielka urokliwa wioska. Po paru minutach znów wjeżdzamy w
gęsty liściasty las. Kluczymy chwilę leśnymi, piaszczystymi drogami -
dotarliśmy do Transmitter'a. Transmitter to cztery poniemieckie bunkry
z czasów II wojny światowej. Przez ponad 60 lat natura zdążyła
już zrobić swoje z masywnymi, betonowymi budowlami. Armia Czerwona po
odbiciu terenów z rąk nazistów chciała pozbyć się
bunkrów wysadzając je w powietrze, przez co trzy z nich
zamieniły się w betonowe rumowisko, obecnie gęsto porośnięte mchem,
trawą a nawet drzewami. Gdyby nie wystające z betonowych brył stalowe
pręty ktoś mógłby zupełnie nie zorientować się, że była to
konstrukcja wzniesiona ludzkimi rękami. Obecnie bunkry bardziej
przypominają malownicze skałki ukryte wśród lasów. Na
szczęście dla miłośników historii i militariów jeden z
bunkrów oparł się ładunkom wybuchowym i stoi niemal w całej
okazałości. Na koniec wyjaśnienie - dlaczego "Transmitter"? Przeznaczenie bunkrów jest po dziś dzień bardzo niejasne, nie zachowały się żadne dokumenty, ani relacje świadków. Najbardziej prawdopodobna wersja mówi, że bunkry były zapleczem łączności radiowej dla znajdujących się kilkadziesiąt kilometrów dalej monumentalnych (ponad 300 metrów długości) bunkrów kolejowych w kompleksie "Konewka - Jeleń". Jeżeli łączność, to nazwa Transmitter wydaje się jak najbardziej odpowiednia. Czas ruszać w dalszą drogę. |
Widać
wyraźnie monumentalność konstrukcji. Strop ma grubość ponad 2
metrów (porównajcie ze wzrostem ludzi stojących na
górze).
|
Ania stara się "naprawić" zniszczony bunkier. Nie uda jej się poruszyć tej ściany nawet o milimetr - waży kilkaset ton.
|